Po (kolejnej) usłanej koszmarami nocy wstałam rano lekko nieprzytomna i pierwsze swe kroki, jak to mam w zwyczaju, skierowałam do łazienki. W nieeksploatowany jeszcze otwór gębowy wsadziłam szczoteczkę do zębów, a zaspane oczy skierowałam na swoje, równie zaspane, odbicie w lustrze.
I, choć sama nie wierzę, że to mówię, moje oczy powinny tam zostać. Zamiast tego jednak przeniosłam ich zasięg na umywalkę, a na owej umywalce - mydło w kostce. Lawendowe z fafroclami, moje ulubione. Do dzisiejszego poranka ulubione, bo właśnie tego poranka pojawili się na nim goście nieproszeni. Nie dość, że nieproszeni, to ich obecność w moim otoczeniu jest niemożliwa, bo z mojej łazienki nikt nie korzysta i trzymam ją w chirurgicznej czystości.
Na kostce mojego już-nie-ulubionego mydła znajdowały się trzy, ciemne i dość długie włosy.
Najpierw był szok i niedowierzanie - jak to, w mojej łazience? W mojej czystej, ślicznej łazience?
Potem była złość.
Następnie strach. Bo jeśli ktoś się w nocy wkradł przez uchylone okno do łazienki i umieścił te włosy na mydle, to co mógł zrobić gorszego?
Przyszedł czas na walkę, bowiem na akceptację i zobojętnienie w moim scenariuszu miejsca nie było.
Z szafki wyjęłam moją ulubioną parę żołtych rękawic, w których nigdy nie sprzątam i niedługo będę mieć ręce jak Madonna. Założyłam je, ze zdziwieniem obserwując, że sięgają mi niemalże do łokci i zabrałam się za operację usuwania włosów. Mydło, z niemałym niesmakiem wzięłam w uzbrojone dłonie, wypłukałam pod gorącą wodą, pozbywając się obrzydliwych lokatorów. Następnie polałam je wrzątkiem i położyłam na lekko ciepłym kaloryferze, na ręczniku papierowym oczywiście. Pozostało rozliczyć się ze sprawcą mojej małej porannej tragedii, bo przy dość solidnym przebudzeniu przypomniałam sobie, że od wczoraj gości u mnie Ciotka.
Biorąc pod uwagę, że darzę tę istotę ogromnym szacunkiem, postanowiłam do sprawy podejść delikatnie i z należytą ogładą. Korzystając z okazji, że ciocia krzątała się po dole sama (kobieta absolutnie nie potrafi wytrzymać pół godziny bez roboty), przywitałam się, zadałam szereg tych zupełnie nieistotnych pytań o podróż, sen i tym podobne, a następnie bardzo ostrożnie nakierowałam temat na włochate mydło.
- A, to przepraszam! Majtki sobie prałam w tym mydełku. Tylko tyle!
Wróciłam na górę, założyłam rękawice z powrotem i moje lawendowe mydełko z fafroclami wylądowało w koszu. Nie jestem aż taką mikrobową faszystką, potrafię dojść do stanu kontrolowanego nieładu i nieobce mi porządki, ale włosy na mydle to taka mała zakładka w moim mózgu, w której siedzą najgorsze koszmary świata.
To mydło stało się jakimś wyznacznikiem dnia. Mam nadzieję, że tylko dzisiejszego.
M.
chyba bym zjadla... znaczy ciotke albo... raczej nie..
OdpowiedzUsuńNo cóż... :D
UsuńTy się ciesz, że nie widziałaś w jakim sajgonie mieszkałam w Londynie... tfu, w Nepalu. Nawet nie wiem czy wypada o tym publicznie pisać.
OdpowiedzUsuńSwój sajgon na Wyspie przeżyłam. Z cebulakami i pojebaną eks. Jezu, nigdy więcej.
UsuńJa się boję tam wracać nawet jako turysta,. A tyle dobra w drogeriach leży i woła XD
UsuńDo nas przyjedziesz!
OdpowiedzUsuńsię rozumie.
UsuńNo nie wierzę, pod koniec dnia tak się uśmiać, dawno mi się to nie przytrafilo :D.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przynajmniej Ty :D
UsuńOh god... Tylko tyle!
OdpowiedzUsuńZawyłam dziko. He, he, he.
OdpowiedzUsuńJesteście okrutne!
Usuńbiedna księzniczka nie umie znieść widoku włosa na mydle...żal mi Cię.
OdpowiedzUsuń*Królowa.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńUsunęłam, bo mnie własny komentarz przerósł.
Usuńw momencie w którym doszłam do gifów, usłyszałam ścieżkę dźwiękową z psychozy Hitchcock'a .
OdpowiedzUsuńPiąteczka! To samo zagrało mi w głowie.
Usuńlepszy podkład z filmu "Szczęki", takie mroczne TURURURUUU
UsuńSto lat w kamieniołomach. Lekką ręką.
OdpowiedzUsuńomg , moja mina po przeczytaniu jest identyczna jak na gifach.
OdpowiedzUsuńjezuuu nienawidzę jak idę do kogoś, a tam łonowce na mydle.. fuuuj
OdpowiedzUsuńCzy tam jakiekolwiek inne włosy :(
UsuńOMG nie wytrzymałabym łoniaków na mydle, wypieprzyłabym przez okno razem z ciotką.
OdpowiedzUsuńBiedne lawendowe mydelko, taka traume przezyc...
OdpowiedzUsuńgatki sobie prała.. tylko tyle ^^ ehhh
OdpowiedzUsuń