Kiedyś przytrafiła mi się taka śmieszna sytuacja, którą zresztą opisywałam na starym blogu, a mianowicie w mojej ulubionej drogerii na N trafiłam na rozmowę ekspedientki z klientką, w której to rozmowie owa ekspedientka wychwalała właściwości niejakiego pilindżku, który później okazał się być peelingiem. Niech mnie szlag, ale od tego czasu jestem jeszcze mocniej wyczulona na wszelkie kretyńskie zdrobnienia, ale przyjmuję je z uśmiechem na twarzy, wiadomo. Gdybym za każdym razem, gdy słyszę od potencjalnego klienta: ciężko z pieniążkami, dzieciaczki na studiach, słoneczko świeci dostawała grosza, to miałabym dzisiaj miliony monet.
I ja wiem, że różne zboczenia świat nosi, ja na przykład radośnie tańcuję ostatnio do tego:
I dobrze mi z tym.
Piątkowe popołudnie, dopada mnie chcica na ogórki kiszone, więc zahaczamy z moją Panią o targowisko miejskie. Rozumiecie, jeśli ogórki, to absolutnie nie to świństwo z folii, tylko takie przaśne ogórasy prosto z beczki, kiszone tak, że aż wykręca gębą na lewo i prawo. Znajdujemy stoisko z prawdopodobnie jednymi z lepszych ogórków, jakie było mi dane w życiu spróbować. I coś przykuwa moją uwagę. Bardzo.
Jest świeżutko.
Jest smaczniutko.
Są pieczareczki. Świeżutkie. ŚWIEŻUTKIE, SUKO.
I jest słodziusieńko. Tutaj mam już palpitacje i proszę o usta-usta.
Truskaweczki też pozdrawiają.
I tak sobie myślę, że właściciele tego stoiska ostro musieli przyćpać, bo nie dość, że napisy mówią same za siebie, to jeszcze ogórki zajebiste, pierwsza klasa, jakby były kiszone w kokainie i krwi dziewic. Serio, tak dobre, że nawet na te kretyństwa z kartek mogłabym przymknąć oko, ale nie da rady, bo jestem jadowitą blogereczką i muszę się czegoś przypierdolić, żeby mieć o czym pisać.
Meritum nie ma. Napadło mnie na wspomnienia z pilindżkiem, jestem tęskniącym pedałem i muszę ukisić ogórki. W dodatku uskodziłam sobie dziś kostkę. Jak żyć, ja się pytam?!
czadzik pościk :D
OdpowiedzUsuńświeżutki!
UsuńJak nam pani w hotelu powiedziala, "ze mamy pokoik na siodmym pietrze, korytarzykiem na lewo i sniadanko jest od 6 rano" ... to slubny skwitowal w windzie "k***a mam nadzieje, ze uda nam sie te dwa dni przezyc, bez stalego uszczerbku na zdrowiu psychicznym" ... az mu dalam buziaczka w nosek ;D
OdpowiedzUsuńAle to atakuje ze wszystkich stron, rodzina tez zarazona bakcylkiem O.o
Koszmarek.
Jak ja kocham niemiecki... konkretny , rzeczowy... normalnie muzyka dla mych uszu :))
Co Ty ! :D
UsuńZobacz jaki my mamy piękny język ! ile można z nim zrobić ? Znajdźcie drugi taki :D
Szwajcarski :P ... oni tez maja manie zdrabniania wszystkiego co sie da :] ... uwielbiam ich sluchac, aczkolwiek ciesze sie, ze praktycznie nic nie rozumiem :)))
UsuńMaus, z tą muzyką dla uszu, to oplułam monitor, dosłownie :D Ale ja rozumiem, lepiej twardo i rzeczowo, niż się rozdrabniać na jakieś kretyńskie słówka.
UsuńOj sa rozne zboczenia... ja lubie niemiecki :P
UsuńTo się mogło zdarzyć tylko Tobie :D
OdpowiedzUsuńJak córka ? rośnie ? :P
Przez dwa dni aż tak nie urosła!
UsuńNo ba. Ja mam magnes na ciekawe sytuacje.
Ostatni akapicik przyprawil mnie o lezki spowodowane smieszkiem... :)
OdpowiedzUsuńTo mnie kosteczka napierdala, a Ty tu śmiechu chichu? DZIĘĘĘĘĘKI!
UsuńCzy to stragan na Miarki w Kato?
OdpowiedzUsuńTargowisko miejskie w Kato. Nie wiem, czy Miarki, meh, nie znam się na ulicach.
UsuńTo jest komentarz o niczym. Musiałam dodać cokolwiek gdziekolwiek, żeby sprawdzić, czy mój profil na tym całym x#!nrty! Google+ już działa i padło na Ciebie, a tekst przeczytam za moment.
OdpowiedzUsuńWidziałaś, że Grumpy wróciła?!
Nie działa.
UsuńI co mi po latach blogowania przyszło? Stałam się obiektem testów...
UsuńNależy Ci się, zniszczyłaś mi życie Nowym Nigeryjskim Nurtem Muzycznym.
UsuńPoszerzaj horyzonty!
Usuńwadżajna wadżajna, wadża wadża wadża for is kiosk:D TERAZ BEDE NUCIĆ! Ostatni akapit mnie rozwalił.
OdpowiedzUsuńNIE. stop. to jest złe:D
Usuńja nie lubię jak ktos się do małych dzieci jak do przygłupów ze zdjobnieniami i siepleniusiami zwraca. Bleh.
Wet vagina, juicy vagina!
UsuńTo mnie też nieprzeciętnie drażni. A już w ogóle najbardziej wkurwiające jest, jak moja macocha do szczeniaków wali taką wiązankę słodziusieńkich zdrobnień, że aż boli.
ej bez kitu ja tak mówię do moich kotów, czy to się liczy?
UsuńCzasami jest ciężko się powstrzymać, ja wiem...
UsuńZdrobniale? Do kotów? Really? Ja do mojej zwracam się tylko per Ty Tłuściochu od jakiegoś czasu.
UsuńTy tutaj nie marudź tylko poka wszystkim tę słit focię z bufetem :) I mean z pięknymi oczami...
OdpowiedzUsuńJeśli moje wypełnienie bluzki nazwać bufetem, to będzie to zdecydowanie bufet etiopski :D
Usuńha ha :) wiedziałam że wymyślisz jakąś ciętą ripostę :)
UsuńPowiedziałam sobie w myślach 'pieniążki' i to wystarczyło, by przeszył mnie zimny dreszcz.
OdpowiedzUsuńTo jest mocne zdrobnienie <3
UsuńWiedziałam!Jak tylko zobaczyłam słodziusieńkie jabłka na fejsbuczku.
OdpowiedzUsuńA wadżajna strasznie wciągająca:D
Jestem szczerze poruszona, że pamiętasz takie starocie :')
UsuńDigga ja Cie tak uwielbiam, ze nie mogłabym nie pamietac ;)
Usuńpoza tym pilindżek to już legenda:D
Usuńnienawidzę zdrabniania. czuje zażenowanie za każdym razem gdy słyszę pieniążki, telefonik, KAWUSIA, słoneczko. A już zdrabnianie imion to kosmos. Najbardziej pieszczotliwe zdrobnienie na jakie mnie stać w imieniu Anna na przykład, to Ania. i koniec. dalej nie pójdę.
OdpowiedzUsuńKawusia to mój kolejny ulubieniec.
UsuńI jako wieczna Amandzia w domu rodzinnym - nie wypada mi się z Tobą nie zgodzić ;)
Taaa, spróbujcie być Andzią.
UsuńKilka dni temu spędziłam o kilka godzin za dużo w miejscu, gdzie mierzono cisnionko, pobierano krewkę i podłączano kroplóweczkę. I myślałam wtedy o pilindżku.
Lepsza już chyba Andzia niż ... Anusia? Niebezpiecznie blisko anusa.
UsuńAnusia w majtki siusia !
UsuńKawaaaaaa, kawusia, kawunia, kofusia, a ostanio " mężu kofuuu kofuuuu" To jest chyba jedyne słowo które zdrabiam. Nawet imie syna rzadko zdrabniam:D
UsuńAnusi chyba nie grali. Ale "Andzia, oooo Andzia" prawie śniła się po nocach :>
Usuńpościczek rewelacyjny, samiutka słodyczka xD
OdpowiedzUsuń