Los zadecydował...
Wróć.
Ja zadecydowałam, że jeśli biorę dwa tygodnie urlopu od rzeczywistości, tak zwanego domu i tych innych różnych przyjemności, to i od pisania takowy urlop sobie zrobię. Bez spiny, ślęczenia nad pustym edytorem i rozpraszania się, bo rozpraszać się było kim. I czym. Więc piszę. Teraz.
Dużo mnie ominęło zapewne. Bo to święta, to Sylwester, Nowy Rok i te inne. Ale nie ma tego złego, bo ja się przez te dwa tygodnie dużo nauczyłam, a zapewne nie byłabym sobą, gdybym tą nauką się nie podzieliła. Po kolei zatem. W dużym skrócie.
Nauczyłam się, że można dwa dni nie spać i być tak pełnym energii, jak po ścieżce świeżutkiej amfetaminy. Tylko bez amfetaminy. Nauczyłam się, że na Wigilii mogą być lody i kawa. I jest super. Że dom to nie budynek. To taki stan, który trzeba odnaleźć.
Nauczyłam się, że bywam tak miękką pizdą, że odpowiednia konfiguracja kilku słów połączona z bardzo rozbrajającym spojrzeniem odkręca mi w głowie prysznic łez.
Nauczyłam się, że wśród mieszkania pełnego ludzi można złapać za rękę dwie osoby i bawić się wyśmienicie. Przy tejże okazji pozdrawiam Hedgehog Girl, która się umie bawić. No, umie. I przyjęła nas w progi jak absolutnie swoich. No i tutaj jeszcze się nauczyłam, że niektórzy ludzie kompletnie się nie potrafią bawić. I to jest strasznie smutne i chujowe.
Nauczyłam się, żeby nie podrabiać dokumentów, ale nie pytajcie.
I że jak ktoś się urodził kłamliwą cipką, to jako mądry mężczyzna bynajmniej nie umrze.
I że rzucenie palenia może zaprowadzić na pogotowie.
Ano, bo rzuciłam. I jest super. I czysto. I czuję wszystko mocno. Za mocno czasem.
Nauczyłam się też najważniejszego.
Że demonów, tych w sobie, nie trzeba zabijać. Bo się nie da. Cała sztuka polega na znalezieniu kogoś, kto owe demony zaprosi do stołu, poda herbaty i z ciepłym uśmiechem zaproponuje rozmowę. Bez gryzienia. Bez gonienia. Bez zabijania.
Serio, w 2014 życzę Wam, żeby było Wam tak dobrze jak mnie. Przynajmniej pod pewnymi względami. A ja proszę o trzymanie kciuków, bo dużo ciężkich dni, wyzwań i sprawdzianów na horyzoncie.
M.
...tylko czasami muszę przenieść zabawę na balkon, żeby nie skończyć jej na pogotowiu. A ci co najwygodniej siedzą na kanapie później najgłośniej w internetach krzyczą, że #omg, taka #party, #jakrólowaimprezy.jpg.
OdpowiedzUsuń<3
#misiek #szminka #kuferkizplastiku
Usuń<3
#tosięzliże #taksięwitająblogerki
UsuńTam w tekście, przy moim nicku, dopisałabym jeszcze "i absolutnie nie umie śpiewać, ale do darcia twarzy jest pierwsza".
UsuńI bywa czasem raperem (via Holy Grail).
UsuńGod damn it, I like it!
Usuń