wtorek, 1 kwietnia 2014

Tematycznie.

Poniedziałek był wolny, więc z automatu wtorek stał się poniedziałkiem. Co to w praktyce oznacza? Że wtorek, dzień niewinny jak nieobsrana łąka przejął na siebie całe skurwienie poniedziałku. Mogło być gorzej? Mogło. Było.

Bo rano okazało się, że wtorek nie tylko paraduje w skórze poniedziałku, ale jeszcze jest pierwszym kwietnia. I tymże sposobem ten wtorek miał u mnie przejebane na starcie. Bo ja generalnie w całym kalendarzu mam takie daty, których nienawidzę z całego serca. I jest to pierwszy kwietnia, oraz jakikolwiek dzień, w który w danym roku przypada Śmingus-Dyngus.

O ile mój wstręt do Lanego Poniedziałku jest absolutnie uzasadniony i ma głęboko zakopane traumatyczne podłoże - jako dziecko zostałam wyrwana śpiąca z łóżka i wrzucona do wanny pełnej lodowatej wody (lodowatej wody też nie znoszę i się duszę pod zimnym prysznicem), o tyle Prima Aprilis to już kwestia rosnącego we mnie z roku na rok krytycznego spojrzenia na ludzkość samą w sobie. 

Bo ja to widzę tak. Przychodzi ten pierwszy kwietnia, więc tatuś mówi mamusi, że ładnie wygląda, a mamusia mówi tatusiowi, że ma dużego penisa. Okej, pośmialiśmy się. W międzyczasie córka przychodzi do domu z tekstem: jestem w ciąży, ktoś tam dzwoni, że miał wypadek. Są chwile grozy, potem wszyscy sobie przypominają, że jest pierwszy kwietnia.

Heheheheheheehheheheheheheeheheheheszki.

A co w Internetach? Standard. Jakaś średniopopularna blogereczka napisze, że zawiesiła działalność (who cares? Na twoje miejsce i tak znalazłoby się dziesięć kolejnych piszących o cieniach i różach), poczytny serwis napisze, że Sosnowiec został uznany na ósmy cud świata, jakiś fanklub Madonny napisze, że wyciekła jej nowa piosenka. Ziew, kurwa. ZAPOMNIAŁAM. Zapewne wśród Waszych znajomych znalazło się przynajmniej paru takich wiecznych cool singli, którzy ustawili sobie, że są w związku z koleżanką, która też jest wiecznym cool singlem. Ja pierdolę, boki zrywać. I znowu czystki w znajomych robić trzeba, albo wyjebać kolejnego fejsbuka w pizdu. Bo nagle się okazuje, że ludzie, z którymi piłeś wódkę mają IQ klamki od drzwi. I jak piłeś z nimi wódkę, to tego nie zauważyłeś, bo piłeś z nimi wódkę. A ja się pytam, czy poczucie zażenowania jest nowym rodzajem śmiechu? Bo ja tego nie czuję. Ale ja jestem zołzą i pierdołą, mam prawo. 

Nie powiem, sama myślałam, czy by nie zejść rano do kuchni i nie powiedzieć:

- Tato, jestem hetero.

Ale się powstrzymałam.

Prima Aprilis sam mnie więc zrobił w chuja i to na poważnie. Po wysiedzeniu się w poczekalni u lekarza śmignęłam do pracy, a przed pracą do ostatnich klientów z papierami. I wchodzimy do domu, właścicielka rozstrzęsiona, zapłakana, mówi nam, że jej mamusia w nocy umarła. Otwiera nam drzwi do pokoju i mówi:

- O, tu mamusia leży. Nie przyjechali jeszcze po nią. 

Mamusia faktycznie leżała na kanapie, przykryta półtransparentnym prześcieradłem. W ciągu trzydziestu sekund byliśmy już w samochodzie po spotkaniu z mamusią. Taki psikus, kurwa. 

No ale mniejsza. Po chujowym dniu pracy najfajniejsze jest to, że zawsze możesz zmyć makijaż, przebrać się, włożyć słuchawki w uszy i po prostu biec.



PS. Po czym poznać, że u Świadków Jehowy zbliża się ich jedyne, coroczne święto? Zarazy rozprzestrzeniają się po kilka par na całą długość ulicy i musisz naprawdę się starać, żeby przebiegając/przechodząc nie nadepnąć którejś siostrzyczce na przydługawą spódnicę. Dziękuję moim rodzicom za wyposażenie mnie w tak przekonującą mimikę twarzy, że Świadkowie nawet nie odważą się do mnie podejść. Amen to that!


M.

13 komentarzy:

  1. "Grown Woman" zaraz mi z lodówki wyskoczy, opanowała internety wręcz, nie mniej jednak dobrze się śpiewa i łagodzi objawy zdegustowania kiedy widzę 30 zmianę stausu w związkach u moich znajomych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Czyli bez sensu pytanie. Próbowałam pocieszyć się lekturą po ciężkim dniu, ale nawet czytać nie potrafię. Od paru dni. Ale wczoraj zadziałało!

      Usuń
  3. Heheszki:P ja to mam humor z dupy to i z dupy kawał musiał być ot co:P Ja przez godzinę mam okazję napisac do hazbenda że jestem katoliczką. Jeszcze na zawał padnie. Kusząca wizja:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za smakowite podsumowanie dzisiejszego przesłabego dnia. Bądź pozdrowiona.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak - dzisiejszy dzień jest z dupy... Rozumiem, że dzieci w podstawówce robią sobie kawały i mają z tego ubaw, ale dorośli ludzie ( do tego te żarty zawsze są słabe)?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to właśnie chodzi. One nie są suche. One są zwyczajnie SŁABE.

      Usuń
  6. U mnie w domu się takich świąt nie obchodziło, gdy próbowałam robić żarty to nikt się nie śmiał, co najwyżej zostałam skrytykowana za słabe poczucie humoru.Wszystko z domu wynoszę więc też mam to w nosie no i...obserwuję. Całe szczęście znajomych nie muszę usuwać ale zdecydowanie czas zrobić selekcję w polajkowanych stronach/blogach/kanałachYT. Dzięki za podsunięcie pomysłu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już będę 50letnią sławną konserwą, ale oczywiście, nadal zajebiście będę wyglądać przez weganizm i dużo aktywności ruchowej, to wydam serię poradników. I jeden z nich na pewno będzie miał tytuł: 'Usuwaj znajomych z Diggą' ;)

      Usuń