poniedziałek, 10 lutego 2014

To jest pościk o niczym.

Kiedyś przytrafiła mi się taka śmieszna sytuacja, którą zresztą opisywałam na starym blogu, a mianowicie w mojej ulubionej drogerii na N trafiłam na rozmowę ekspedientki z klientką, w której to rozmowie owa ekspedientka wychwalała właściwości niejakiego pilindżku, który później okazał się być peelingiem. Niech mnie szlag, ale od tego czasu jestem jeszcze mocniej wyczulona na wszelkie kretyńskie zdrobnienia, ale przyjmuję je z uśmiechem na twarzy, wiadomo. Gdybym za każdym razem, gdy słyszę od potencjalnego klienta: ciężko z pieniążkami, dzieciaczki na studiach, słoneczko świeci dostawała grosza, to miałabym dzisiaj miliony monet. 

I ja wiem, że różne zboczenia świat nosi, ja na przykład radośnie tańcuję ostatnio do tego:


I dobrze mi z tym.

Piątkowe popołudnie, dopada mnie chcica na ogórki kiszone, więc zahaczamy z moją Panią o targowisko miejskie. Rozumiecie, jeśli ogórki, to absolutnie nie to świństwo z folii, tylko takie przaśne ogórasy prosto z beczki, kiszone tak, że aż wykręca gębą na lewo i prawo. Znajdujemy stoisko z prawdopodobnie jednymi z lepszych ogórków, jakie było mi dane w życiu spróbować. I coś przykuwa moją uwagę. Bardzo.


Jest świeżutko.


Jest smaczniutko.


Są pieczareczki. Świeżutkie. ŚWIEŻUTKIE, SUKO.


I jest słodziusieńko. Tutaj mam już palpitacje i proszę o usta-usta.


Truskaweczki też pozdrawiają.

I tak sobie myślę, że właściciele tego stoiska ostro musieli przyćpać, bo nie dość, że napisy mówią same za siebie, to jeszcze ogórki zajebiste, pierwsza klasa, jakby były kiszone w kokainie i krwi dziewic. Serio, tak dobre, że nawet na te kretyństwa z kartek mogłabym przymknąć oko, ale nie da rady, bo jestem jadowitą blogereczką i muszę się czegoś przypierdolić, żeby mieć o czym pisać. 

Meritum nie ma. Napadło mnie na wspomnienia z pilindżkiem, jestem tęskniącym pedałem i muszę ukisić ogórki. W dodatku uskodziłam sobie dziś kostkę. Jak żyć, ja się pytam?!

M.


41 komentarzy:

  1. Jak nam pani w hotelu powiedziala, "ze mamy pokoik na siodmym pietrze, korytarzykiem na lewo i sniadanko jest od 6 rano" ... to slubny skwitowal w windzie "k***a mam nadzieje, ze uda nam sie te dwa dni przezyc, bez stalego uszczerbku na zdrowiu psychicznym" ... az mu dalam buziaczka w nosek ;D

    Ale to atakuje ze wszystkich stron, rodzina tez zarazona bakcylkiem O.o

    Koszmarek.

    Jak ja kocham niemiecki... konkretny , rzeczowy... normalnie muzyka dla mych uszu :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Ty ! :D
      Zobacz jaki my mamy piękny język ! ile można z nim zrobić ? Znajdźcie drugi taki :D

      Usuń
    2. Szwajcarski :P ... oni tez maja manie zdrabniania wszystkiego co sie da :] ... uwielbiam ich sluchac, aczkolwiek ciesze sie, ze praktycznie nic nie rozumiem :)))

      Usuń
    3. Maus, z tą muzyką dla uszu, to oplułam monitor, dosłownie :D Ale ja rozumiem, lepiej twardo i rzeczowo, niż się rozdrabniać na jakieś kretyńskie słówka.

      Usuń
    4. Oj sa rozne zboczenia... ja lubie niemiecki :P

      Usuń
  2. To się mogło zdarzyć tylko Tobie :D

    Jak córka ? rośnie ? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez dwa dni aż tak nie urosła!

      No ba. Ja mam magnes na ciekawe sytuacje.

      Usuń
  3. Ostatni akapicik przyprawil mnie o lezki spowodowane smieszkiem... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie kosteczka napierdala, a Ty tu śmiechu chichu? DZIĘĘĘĘĘKI!

      Usuń
  4. Czy to stragan na Miarki w Kato?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Targowisko miejskie w Kato. Nie wiem, czy Miarki, meh, nie znam się na ulicach.

      Usuń
  5. To jest komentarz o niczym. Musiałam dodać cokolwiek gdziekolwiek, żeby sprawdzić, czy mój profil na tym całym x#!nrty! Google+ już działa i padło na Ciebie, a tekst przeczytam za moment.

    Widziałaś, że Grumpy wróciła?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co mi po latach blogowania przyszło? Stałam się obiektem testów...

      Usuń
    2. Należy Ci się, zniszczyłaś mi życie Nowym Nigeryjskim Nurtem Muzycznym.

      Usuń
  6. wadżajna wadżajna, wadża wadża wadża for is kiosk:D TERAZ BEDE NUCIĆ! Ostatni akapit mnie rozwalił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE. stop. to jest złe:D
      ja nie lubię jak ktos się do małych dzieci jak do przygłupów ze zdjobnieniami i siepleniusiami zwraca. Bleh.

      Usuń
    2. Wet vagina, juicy vagina!

      To mnie też nieprzeciętnie drażni. A już w ogóle najbardziej wkurwiające jest, jak moja macocha do szczeniaków wali taką wiązankę słodziusieńkich zdrobnień, że aż boli.

      Usuń
    3. ej bez kitu ja tak mówię do moich kotów, czy to się liczy?

      Usuń
    4. Czasami jest ciężko się powstrzymać, ja wiem...

      Usuń
    5. Zdrobniale? Do kotów? Really? Ja do mojej zwracam się tylko per Ty Tłuściochu od jakiegoś czasu.

      Usuń
  7. Ty tutaj nie marudź tylko poka wszystkim tę słit focię z bufetem :) I mean z pięknymi oczami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli moje wypełnienie bluzki nazwać bufetem, to będzie to zdecydowanie bufet etiopski :D

      Usuń
    2. ha ha :) wiedziałam że wymyślisz jakąś ciętą ripostę :)

      Usuń
  8. Powiedziałam sobie w myślach 'pieniążki' i to wystarczyło, by przeszył mnie zimny dreszcz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiedziałam!Jak tylko zobaczyłam słodziusieńkie jabłka na fejsbuczku.
    A wadżajna strasznie wciągająca:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem szczerze poruszona, że pamiętasz takie starocie :')

      Usuń
    2. Digga ja Cie tak uwielbiam, ze nie mogłabym nie pamietac ;)

      Usuń
    3. poza tym pilindżek to już legenda:D

      Usuń
  10. nienawidzę zdrabniania. czuje zażenowanie za każdym razem gdy słyszę pieniążki, telefonik, KAWUSIA, słoneczko. A już zdrabnianie imion to kosmos. Najbardziej pieszczotliwe zdrobnienie na jakie mnie stać w imieniu Anna na przykład, to Ania. i koniec. dalej nie pójdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawusia to mój kolejny ulubieniec.
      I jako wieczna Amandzia w domu rodzinnym - nie wypada mi się z Tobą nie zgodzić ;)

      Usuń
    2. Taaa, spróbujcie być Andzią.
      Kilka dni temu spędziłam o kilka godzin za dużo w miejscu, gdzie mierzono cisnionko, pobierano krewkę i podłączano kroplóweczkę. I myślałam wtedy o pilindżku.

      Usuń
    3. Lepsza już chyba Andzia niż ... Anusia? Niebezpiecznie blisko anusa.

      Usuń
    4. Anusia w majtki siusia !

      Usuń
    5. Kawaaaaaa, kawusia, kawunia, kofusia, a ostanio " mężu kofuuu kofuuuu" To jest chyba jedyne słowo które zdrabiam. Nawet imie syna rzadko zdrabniam:D

      Usuń
    6. Anusi chyba nie grali. Ale "Andzia, oooo Andzia" prawie śniła się po nocach :>

      Usuń
  11. pościczek rewelacyjny, samiutka słodyczka xD

    OdpowiedzUsuń