niedziela, 2 lutego 2014

Kwadrat.

Jakkolwiek kocham wielkie miasta i tęsknię za moim ukochanym, za szumem i hałasem, betonową dżunglą i światłami...tak czasem marzy mi się wybudowanie drewnianej chatki gdzieś z dala od cywilizacji, od ludzi i generalnie od wszystkiego. Przypomina mi się, że za dzieciaka byłam mocno związana z naturą i nieco mi żal, że tę koneksję po drodze gdzieś mi się utraciło. Teraz życie nawet na obrzeżach absolutnie nie jest dla mnie. Nie lubię ludzi, ale odludzia wysysają ze mnie energię. Choć na brak owej nie narzekam ostatnio (nie wiem, czy to akurat tak bardzo dobra sprawa, jak mi się wydawało), to te cholerne obrzeża męczą. Ale cele są jasne i klarowne, zęby zacisnięte, tarcza się odbudowuje. Łzy i koszmary senne zostają pod poduszką, a ja wiernie czekam na dzień, w którym będę mogła je zostawić na zawsze w tym miejscu. 

Jako istota patologicznie zdolna do uzależnień uczę się w końcu mówić dość. Jasne, że mam za to ochotę polać sobie wina, ale samej już jakoś tak nie wypada. Zaliczyłam te wszystkie żenujące etapy czterdziestoletniej rozwódki ze zmiażdżonym poczuciem wartości i pewne rzeczy są już mi zwyczajnie nie w smak. Imprezowa desperacja, noże pod pończochami, picie do lustra i powolna, odśrodkowa degeneracja w pewnym momencie zaczęły być niesamowicie przygnębiające. Może i jestem smutnym człowiekiem, ale nie przygnębionym. Co to, to nie.

Jednocześnie pragnę zaznaczyć, że wciąż lubię uciekać, urywać w najmniej spodziewanym momencie i chować się za murem. Oczywiście, jeśli już na dobre dopadły mnie ciepłe ręce, okryły szczelnie kołdrą i oplotły ramionami, to chęć ucieczki jest zerowa, ale wszelkie inne miejsca, ludzie, zdarzenia to tylko kolejny pretekst do wzięcia nóg za pas. Zawsze był to jakiś powód do wstydu, spuszczania głowy, ale warto chyba potraktować to w końcu jako rzecz na swoją korzyść. Przecież  ucieczki też mogą być pasjonujące. Moje były. I z czystym sercem mogę w końcu powiedzieć: nie żałuję ani jednej. 

Z drugiej zaś strony, sprzedawczyni w sklepie powiedziała mi dzisiaj, że nogi mam zgrabne, ale łydki kwadratowe. I zupełnie nie wiem, jak się do owej rewelacji odnieść. To chyba przez te ucieczki. Damn.



M.

22 komentarze:

  1. Test sprzedawczyni mnie oslabil. Co do samych ucieczek to chyba kazdemu z nas sie to zdarzylo. Ja uciekam srednio 3 rszy w roku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię ludzi szczerych...ale może bez przesady ;)

      Usuń
  2. Tylko nie mała chatka, tylko nie odludzie. Nawet w najgorszych koszmarach mi się to nie śniło! Może byłoby fajnie, gdyby to był dom moich dziadków. Ale tam teraz został tylko powoli sypiący się dom. I nic więcej. Nawet las i łąkę mi zabrali. Rozumiem kraj lat dziecinnych tego całego Mickiewicza, czy innego wieszcza. Smutno, jak się o tym myśli.

    To przez ćwiczenia, te łydki. Ćwiczenia są złe.

    Ale ogarnij, jaką figurę ma ona: http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/olga-boladz-stracila-wlosy-wage-i-glos,112659.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja ćwiczeniami właśnie usiłuję popracować nad ich kwadratowością. Ćwiczenia są super.

      Ło kierwa!

      Usuń
    2. A ja właśnie nie mogę się ruszać, bo to właśnie ruch czyni me łydki kwadratowymi.

      Okrzyk zachwytu?

      Usuń
    3. Ćwiczenia są wykurwiste. Amen.

      Usuń
    4. Ale tańce są lepsze, conie? :')

      Usuń
    5. TAŃCZ, jakby Michael Jackson znowu był biały!

      Usuń
    6. PIERWSZA ZASADA SYLWESTROWEGO MELANŻU: TAŃCZ! JAK WYZWOLONA AFRYKAŃSKA KOBIETA!
      Damn, nigdy tego nie zapomnę :')

      Usuń
    7. Dobra, dobra, wystarczy :D

      Usuń
    8. Do następnej wspólnej imprezy, okej :>

      Usuń
  3. ja jestem miastowa ale mój bojfrend najlepiej czuje się w lesie - kładzie się na mchu, ogląda mrówki, fotografuje jakieś badyle... ja niestety pani "minimum cztery gwiazdki" i takie wycieczki mi nie bardzo w głowie ale czego się nie robi z miłości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'Minimum cztery gwiazdki" <3

      Usuń
    2. tak, u know, ekskluzywnie, no co? Już wystarczy że bojfrend jest leśnym dziadkiem

      Usuń
  4. a u mnie jest odwrotnie - z betonu zostałam trochę sztucznie wtłoczona w podmiejski klimat, dlatego może tak bardzo jaram się perspektywą życia w Stolycy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest całkiem możliwe. Poza tym Stolyca jest super. Jak się ją odpowiednio ugryzie.

      Usuń
  5. W wielu momentach czuję, jakbym samą siebie czytała [oczywiście nie chodzi mi o ciężkie nonsensy, którymi się posługuję w wypowiedzi pisemnej, ale o uczucia, także ten, bez urazy!].

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja Cię kocham, ale na Tym profilowym po lewej wyglądasz jak Pani Grażynka z przyleśnego fast foodu . <3

    OdpowiedzUsuń