wtorek, 7 stycznia 2014

Dwa tygodnie?

Los zadecydował...


Wróć.

Ja zadecydowałam, że jeśli biorę dwa tygodnie urlopu od rzeczywistości, tak zwanego domu i tych innych różnych przyjemności, to i od pisania takowy urlop sobie zrobię. Bez spiny, ślęczenia nad pustym edytorem i rozpraszania się, bo rozpraszać się było kim. I czym. Więc piszę. Teraz. 

Dużo mnie ominęło zapewne. Bo to święta, to Sylwester, Nowy Rok i te inne. Ale nie ma tego złego, bo ja się przez te dwa tygodnie dużo nauczyłam, a zapewne nie byłabym sobą, gdybym tą nauką się nie podzieliła. Po kolei zatem. W dużym skrócie. 

Nauczyłam się, że można dwa dni nie spać i być tak pełnym energii, jak po ścieżce świeżutkiej amfetaminy. Tylko bez amfetaminy. Nauczyłam się, że na Wigilii mogą być lody i kawa. I jest super. Że dom to nie budynek. To taki stan, który trzeba odnaleźć. 

Nauczyłam się, że bywam tak miękką pizdą, że odpowiednia konfiguracja kilku słów połączona z bardzo rozbrajającym spojrzeniem odkręca mi w głowie prysznic łez.

Nauczyłam się, że wśród mieszkania pełnego ludzi można złapać za rękę dwie osoby i bawić się wyśmienicie. Przy tejże okazji pozdrawiam Hedgehog Girl, która się umie bawić. No, umie. I przyjęła nas w progi jak absolutnie swoich. No i tutaj jeszcze się nauczyłam, że niektórzy ludzie kompletnie się nie potrafią bawić. I to jest strasznie smutne i chujowe. 

Nauczyłam się, żeby nie podrabiać dokumentów, ale nie pytajcie.
I że jak ktoś się urodził kłamliwą cipką, to jako mądry mężczyzna bynajmniej nie umrze. 
I że rzucenie palenia może zaprowadzić na pogotowie. 

Ano, bo rzuciłam. I jest super. I czysto. I czuję wszystko mocno. Za mocno czasem. 

Nauczyłam się też najważniejszego. 
Że demonów, tych w sobie, nie trzeba zabijać. Bo się nie da. Cała sztuka polega na znalezieniu kogoś, kto owe demony zaprosi do stołu, poda herbaty i z ciepłym uśmiechem zaproponuje rozmowę. Bez gryzienia. Bez gonienia. Bez zabijania. 

Serio, w 2014 życzę Wam, żeby było Wam tak dobrze jak mnie. Przynajmniej pod pewnymi względami. A ja proszę o trzymanie kciuków, bo dużo ciężkich dni, wyzwań i sprawdzianów na horyzoncie. 



M.

6 komentarzy:

  1. ...tylko czasami muszę przenieść zabawę na balkon, żeby nie skończyć jej na pogotowiu. A ci co najwygodniej siedzą na kanapie później najgłośniej w internetach krzyczą, że #omg, taka #party, #jakrólowaimprezy.jpg.
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. #misiek #szminka #kuferkizplastiku


      <3

      Usuń
    2. #tosięzliże #taksięwitająblogerki

      Usuń
    3. Tam w tekście, przy moim nicku, dopisałabym jeszcze "i absolutnie nie umie śpiewać, ale do darcia twarzy jest pierwsza".

      Usuń
    4. I bywa czasem raperem (via Holy Grail).

      Usuń
    5. God damn it, I like it!

      Usuń