Solidna kurwa wyrwała się dziś z mych ust sześć razy. Policzyłam, bo tyle się z rana nasłuchałam o dniu bez wulgaryzmów, że aż stwierdziłam, że warto się sprawdzić.
Pierwsza kurwa była taka poranna, bo bycie mną to trudne wyzwanie, więc tak przynajmniej raz w ciągu dnia muszę na coś wpaść/potknąć się/jebnąć w coś. Najczęściej małym palcem. Ot, taki detektor bólu. Na ten przykład, parę dni temu spadł mi na stopę kaktus. Sam z siebie. Zaatakował mnie, skurwysyn z grubymi igłami. Wtedy kurew poszło sporo, nie powiem. I nie wyglądam za bardzo. I wczoraj kwestia tego mojego nie wyglądania za bardzo wyszła u lekarza.
- A te ranki na stopie?
- Kaktus mi na nią spadł.
- A te siniaki na łydce?
- Szafka w kuchni. A te ranki na palcach to przez nóż.
- Ciekawy przypadek. Bardzo ciekawy przypadek.
Druga kurwa była, gdy popiół z papierosa spadł mi na płaszcz (dobrze wiedzieć, że od poniedziałku rzucam), trzecia była w towarzystwie łez i chwilowego załamania, czwarta w aptece, gdy się dowiedziałam, ile kosztuje piętnastogramowa tubka maści, piąta...no dobra, może było ich minimalnie więcej niż sześć.
Do czego zmierzam? Nie wiem. Ale wiem, że kurwa to takie fajne słowo. W odpowiednim towarzystwie i bez nadużyć może stać się ciekawym ubarwieniem wypowiedzi i nadać pożądanej ekspresji słowom. Oczywiście, człowiek inteligentny potrafi się bez niej obejść, gdy sytuacja tego wymaga, ale nie bądźmy tak restrykcyjni wobec kurwy. Kurwa jest super. A dzień bez kurwy jest troszkę dniem straconym.
Z innej beczki.
Absolutnie rzygam remontem. Mimo że remont się toczy z piwnicy (bo wreszcie mi dzisiaj chłopcy szelkowcy zeszli z dachu, umożliwiając tym samym przepływ ciepłej wody w mojej chirurgicznie czystej łazience) i z ośmiu chłopa do wyżywienia zostało dwóch, to ten syf, hałas od ósmej rano i nadzwyczajnie napięta sytuacja doprowadzają mnie do szału. Jestem już tak spragniona niedzielnej podróży, że walizkę mam już prawie spakowaną. Muszę się trochę zrestartować. Odpocząć psychicznie, bo dał mi po moim solidnym dupsku ten rok strasznie, więc końcówkę chcę sobie i nie tylko sobie maksymalnie uprzyjemnić.
Ach, w temacie kurwy jeszcze.
Wiecie, że w święta nie będzie śniegu? Czyż to nie jest perfekcyjna okazja do powiedzenia: kurwa?
No więc, kurwa!
M.
phi! u mnie było co najmniej tyle co palców u dwóch rąk łącznie licząc
OdpowiedzUsuńkurwa!
Na zdrowie!
UsuńBędzie, będzie śnieg, tylko nie w te święta co trzeba.
OdpowiedzUsuńPs. Zapomniałam Ci napisać, że na sylwestra zostaję w stolicy, także tego!
No to dołączaj do nas - będziemy na mieście na Fiszu i Emade :)
UsuńLOL, w mieście będzie Fisz Emade? :D
UsuńZobaczę, jak impreza będzie słaba to się zmyję. Problem w tym, że gospodarzem jestem więc jakby co to wy zawitacie XD
O, rili, mamy wpadać? :D
UsuńTakże tego.
UsuńNie spodziewałam się takiego obrotu spraw...aż mam niepohamowaną ochotę napisać iks de.
Usuńciągle bywa tak, że puchnę; no cóż.
UsuńKurwa nienawidzę remontów !
OdpowiedzUsuńCzuję się we własnym domu jak intruz, miedzy chłopakami szelkowcami O.o
Śnieg na święta mam w dupie . Zwłaszcza w mieście .
Ot, zboczenie kierowcy .
Kaktus ...bbbbb rrrr.. otrzepałam się jak mokry piesiur
Śnieg na święta być musi, Bejbe.
Usuńkurwa, to ja się pytam, czemu mnie tu nie było do tejże chwili???
OdpowiedzUsuńłączę się w bólu - nie cierpię remontów...
p.s. Amanda, zjawiam się na Twoim blogu, zaczytuję w poście o kurwie i co - i kurwa przypaliłam naleśnika.... przypadek? nie sądzę...
Przybyła córa marnotrawna!
UsuńZa naleśnik kurwa się należy!
kurwa jest jak rafaello. wyraża więcej niż tysiąc słów..
Usuńwesolych swiat ;) http://cyber-burdel.blogspot.com/2013/12/by-chj-bombki-strzeli.html
Muuua!
UsuńA teraz wyobraź sobie, że nie wypowiadasz litery 'r'.
OdpowiedzUsuńAż mi przypomniałaś historię Roberta, który nie umie wymawiać 'r'.
UsuńKoniecznie muszę to opisać.