niedziela, 10 listopada 2013

Życie w kolorze chujowym.

Kiedy miałam jakieś osiem lat, doszłam do pewnego wniosku. Wniosek brzmiał: nie mogę przebywać wśród mas dłużej, niż kilka minut. Nie mogę obserwować ich zachowań, zarówno jako stada, jak i jednostek, bo to doprowadza mnie do kolejnego smutnego wniosku: staję się starą, zgorzkniałą kurwą. 

No, może bez tej kurwy, ale lubię akcentować mocniej to, co mam do powiedzenia.

Są zapewne ludzie, którzy to zwyczajnie lubią. Siedzieć na ławce w zatłoczonym miejscu i oddawać się biernej obserwacji społeczeństwa. Sama przyznam, że czynność ta jest w pewien sposób zabawna i pouczająca, do momentu, gdy mózg zaczyna poddawać analizie zachowania behawioralne poszczególnych osobników.

Na przykład dzisiaj. Generalnie nie znoszę sklepów dla majsterkowiczów. Nudzą mnie. Gdy jestem zmuszona do odwiedzin w tego typu miejscach, zazwyczaj wybieram dział z pachnącymi świeczkami, albo szukam potencjalnego miejsca wycieku farby/benzyny/rozpuszczalnika, co by się nawąchać. Raz na pięć lat zdarzy mi się zrobić mikroskopijną dziurkę w puszcze, co by się sztachnąć. Przyznaję się bez bicia.

Nie dziś jednak. Dziś moja stopa zrobiła małe ała, a dokładniej ta część stopy, której znaczenia nikt jeszcze bliżej nie sprecyzował, czyli mały palec. Aha, mały palec jest od tego, żeby przypierdalać w różne przedmioty. Taki tam detektor bólu. No więc nie chciało mi się zbytnio czołgać na pachnące działy, toteż postanowiłam zostać na ławce przed wejściem, podczas gdy Główny Majsterkowicz Domu udał się oglądać farby.

Misja ta musiała się ciągnąć w nieskończoność, bowiem Główny Majsterkowicz Domu odróżnia tylko trzy kolory: różowy, pstrokaty i chujowy. Różowe są moje czerwone paznokcie, a jeśli nie są różowe, to są pstrokate. Różowy jest pomarańczowy przedłużacz. Chujowy jest kolor mojej nowej sukienki. To tak w skrócie.

Więc siedzę (siedzę i siedzę, myślę i myślę...*) i ogarniam wzrokiem ludzi spędzających niedzielę długiego weekendu w sklepie. Całymi rodzinami. W Leroy Merlin trwa jakiś hawajski festiwal, więc wszyscy pracownicy mają na sobie naszyjniki ze sztucznych, zakurzonych kwiatów i niezmiernie chujowe hawajskie koszule, odsłaniające absolutnie obleśne futro na klacie u znacznej części osobników męskich. Fuj. 

Tak czy siak, z okazji tego super hawajskiego święta z głośników jest puszczana uber irytująca muzyka, a obok mnie jest stoisko, na którym dość apatycznie wyglądająca kobieta maluje dzieciom wzorki na twarzach. Przez chwilę rozważam, czy aby samej nie zasięgnąć tego profesjonalnego makijażu, ale pozostaję przy obserwacji jedynej fajnej grupy społecznej. 

Młoda, maksymalnie sześcioletnia dama z blond włosami najwyraźniej nie jest w humorze, co, gdy patrzę na jej przysadzistą i unoszącą się przy każdym słowie matkę, wcale nie wydaje mi się takie dziwne. Mała siedzi na krzesełku jakby za karę, minę ma niezadowoloną i coś marudzi pod nosem, ale nie jestem w stanie usłyszeć, co.

Mamusię natomiast słychać pewnie nawet na parkingu. 

- Siedź prosto! Daj się pani pomalować! Nie zachowuj się jak rozpuszczona gówniara!

Nie, żeby przykład chujowej matki był dla mnie czymś nowym. Ale baba ma w twarzy coś tak irytującego, że aż prosi się, żeby podejść i wcisnąć jej ostry przedmiot w oko. Jej chujowość nabiera mocy urzędowej z sekundy na sekundę. Gdy krzykiem nie udaje się jej doprowadzić dziecka do porządku i owo zaczyna płakać, wyjmuje z torebki mokre chusteczki i niemalże wciska w oczy, co by przetrzeć łzy, a gdy i to zawodzi, z tejże samej torebki wyciąga lizaka i wciska dziewczynce prosto w gębę. 

- Siedź ładnie i daj pani dokończyć. Śliczna będziesz. Babci się spodoba.

Trzy czynności, trzy gówna. Po pierwsze, chusteczki wyglądają z daleka na napakowane propylene glycolem, albo jakimś innym gównem (matki polki nie bardzo znają się na składach, więc biorą pierwsze lepsze). Krostki na twarzy dziecka zdają się potwierdzać moje przypuszczenia. Po drugie, lizak to sam cukier, który chwilowo może uspokoić dziecko, ale ostatecznie spowoduje wyrzut insuliny i wrócimy do punktu wyjścia. Po trzecie, patrząc na wiek mamuśki, babcia musi być gdzieś koło sześćdziesiątki, albo wyżej, więc dziecko z buzią wymalowaną jak na Halloween prędzej ją przestraszy i przypomni o wiejskich duchach, aniżeli zachwyci. Brawo. Dzieci od małego napakowane chemią, cukrem i bzdurami.

Zdaję sobie sprawę z wyolbrzymienia tej zapewne codziennej sytuacji, ale, ejże! Kto powiedział, że wyniki obserwacji muszą być obiektywne? 

Patrzę i widzę, że oni wszyscy gdzieś pędzą, gonią, a przecież jest niedziela. Kiedyś to był taki dzień, który spędzało się z rodziną w spokoju. A oni biegają, szarpią się za kończyny, krzyczą, denerwują się. Jeden skręt dla każdego rozwiązałby sprawę. Kiedy już zostanę pełnoprawną królową, każdy będzie wypalał skręta w niedzielę. Żeby zwyczajnie rozluźnić zwieracze.

I już mi się gorzknieje od tych obserwacji, w samą porę więc pojawia się Majsterkowicz Roku.

- Nie masz farby?
- Nie mam. Wszystkie jakieś takie chujowe. Akwamaryna! Jakby nie mogli po prostu napisać chujowy.

Świat się jakiś taki bardziej popaprany sam w sobie staje ostatnio, nie?

* Niechże więc Beata będzie podsumowaniem wszystkiego. Alfo i Omego, śpiewaj. Nie będziemy się rozdrabniać, lajw od razu.


M.

10 komentarzy:

  1. od swojego mężczyzny zawsze słyszę, że są trzy kolory : spoko, chujowy i pedalski.
    dobra Beata, dobra, a niedzielny skręt by się przydał,
    mimo wyolbrzymiania sytuacji, przeplata się w niej racja, pogoń za gównem i dzieci z których wylewa się głupota, taka tam nasza codzienność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego niedzielnego skręta przeforsuję, bez dwóch zdań.

      Usuń
  2. świat się stacza do szamba .. ruchem jednostajnym, prostoliniowym ( to chyba coś z fizyki. Byłam noga , więc pewnie coś popierdoliłam ) Di . Smuteczek . Oj tam z tymi kolorami . Jakżeś taki kozak ,to zrób ten test na kolory , co to kręcił się po FB :D Myślałam , że taka jestem oblatana ,a wyszło mi 75 % hahahha ... Akwamaryna , to mały Mickey !

    OdpowiedzUsuń
  3. "zachowanie behawioralne"
    lol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niepodpisywanie się imieniem/pseudonimem przy wytykaniu i wyśmiewaniu czyjegoś błędu językowego.

      Lol lol lol.

      Usuń
    2. brak umiejętności przyznania się do błędu i przyjęcia krytyki

      lol silnia

      Usuń
  4. z autopsji: "po co Ci tyle różowych lakierów do paznokci?"

    OdpowiedzUsuń