Życie jak życie - biednemu, jak nie wiatr oczy, to chuj w dupę, czy jak to leciało.
W tym roku miałam umrzeć już trzy razy. A właściwie to cztery. Po raz pierwszy na samym początku stycznia, kiedy to omal nie wpakowaliśmy się z T. pod koła ciężarówki. Właściwie to w ostatniej chwili odbił na lewo. Raczej niewiele by z nas zostało.
Drugi raz to jakoś w lipcu chyba. Odkrycie miesiąca, a mianowicie combo: tabletki nasenne + whiskey + wanna nie są dobrym połączeniem.
O trzecim nie powiem, bo miałam jeszcze bardziej zamroczony mózg, niż w drugim przypadku. Żenada, tak zwyczajnie. Pamiętajcie, bo mądrze prawię: jak umierać, to tylko dla kogoś wyjątkowego. Albo pod kołami Jaguara.
No i dzisiaj czwarty. Wieszam sobie wesoło pranie na tarasie, tanecznym krokiem zmierzam do domu, JEB, czuję ukłucie w udzie, jakimś pokrętnym sposobem osa zaplątała mi się w spodenki i użądliła. Wydałam z siebie tylko krótkie: oż, ty dziwko...Bo uczulona jestem.
Bardzo.
No to się ubieram w pośpiechu, zmywam resztki maseczki, próbuję dobić się do Surowych Rodziców na telefony, ale gdzie tam, przepadli w tym lesie w pizdu, Marczewski zostawił nawet telefon w domu. Świetnie. Puchnę i już mnie poddusza, więc zamykam szybko dom i widzę pana Jerzego przed garażem. W jednym zdaniu streszczam wszystko, co mam do powiedzenia i parę sekund później jesteśmy już w samochodzie.
Pan Jerzy ma pewnie jakieś sto lat i jest wielki jak dąb. Zapierdala po ulicy niczym rajdowiec i zawozi mnie do zaprzyjaźnionej przychodni gdzieś pod lasem. Słowo daję, pierwszy raz widzę to miejsce, ale wygląda to jak miniaturowa Leśna Góra. Zostaję oznakowana jako nagły przypadek, wciśnięta na łóżko, a piguła, która wygląda autentycznie jak doktor Quinn szykuje miks zastrzykowy. Jedno sprawne wkłucie i po sprawie. Każą mi tak jeszcze leżeć i patrzyć w sufit, a pan Jerzy silnym ramieniem odprowadza mnie do samochodu.
I to był ten drugi raz, gdy dzięki panu Jerzemu oszukałam przeznaczenie, bo z tej wanny też on mnie wyciągnął. Jakieś miał złe przeczucia i przyszedł sprawdzić, czy wszystko w porządku. I mnie zastał z głową zanurzoną po brodę w zimnej wodzie. Och, ależ wtedy zostałam styrana.
Ciężkie jest życie gangstera. Zwłaszcza, gdy się nie jest gangsterem.
Ale żeby to koniec wrażeń na dziś? Gdzie tam!
Wychodzę z Empiku na rynku, a przed oczami staje mi maksymalnie czteroletnia dziewczynka o blond włosach, zapłakana i czerwona. Pytam, co się stało, a ona ładuje mi się na ręce i łka, że zgubiła mamę. Podnoszę małą i przez najbliższe dwadzieścia minut szukamy owej mamy. Z torebki wyjmuję lizaka (bo dostałam dzisiaj od żartobliwej lekarki...) i sama czuję, że się zaraz rozpłaczę, ale twardo trzymam fason i w końcu widzę kobietę biegnącą z drugiego końca ulicy z drugim dzieckiem. Wszyscy szczęśliwi, a mała daje mi dużego buziaka w policzek, co topi mnie totalnie.
Nie umarłam, a poza tym, to był dobry dzień.
Październik będzie dobrym miesiącem!
M.
Kurde ty to jesteś jakieś oszukać przeznaczenie!! Mnie by dobiło za pierwszym razem:D
OdpowiedzUsuńAle ty widocznie masz coś wielkiego do zrobienia skoro dalej żyjesz:)
Scena mnie potrzebuje. I wciąż nie byłam na koncercie Maxwella i Mary J. Blige.
UsuńPrzypomniało mi się, jak sama się kiedyś mamie zgubiłam. Miałam czekać grzeczni pod sklepem, a że cały proceder strasznie długo trwał, pomyślałam sobie, że mama zapomniała o mnie i poszła - więc przydrałowałam na piechotę do domu.
OdpowiedzUsuńPatrząc na miniaturę myślałam, że na okładce tej książki MONA jest napisane.
Jakiej, kurwa, książki.
UsuńZAJĄC <3
UsuńJa tak samo jak Zajęcowa. Z tą kurwaksiążką i samodzielnym wracaniem do domu.
UsuńMiałam lat 11 i mama po raz pierwszy odbierała mnie od koleżanki. Myślałam, że wyjdę jej naprzeciw, więc trochę spomiędzy bloków się wyłoniłam. A ona przyszła z drugiej strony. W środku nocy, dodam. Przed erą telefonów komórkowych [']
Jak Ty to robisz, Digga, że jednocześnie przerażasz i fascynujesz?
OdpowiedzUsuńFaktycznie musisz mieć chyba jakąś misję, skoro żyjesz. I dobrze. Bo bez Ciebie to by było jakoś tak... Nie.
'po prostu taka już jestem – trochę zwariowana, ekscentryczna, nieprzewidywalna... ' :D
UsuńDobrze, że się udało! Masz jakaś supermoc, że to wszystko przetrwałaś. I dobrze!
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=d2mBK9LsKf4
UsuńI'm bulletproof! :-)
Umieranie jest niefajne za każdym razem.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. Totalnie.
Usuńa to dziwka !!!
OdpowiedzUsuńosa , osa dziwka !
Panu Jerzemu buziak nie mniejszy , niż ta mała Tobie ;)
O patrz, jutro przekażę. Dla takich chwil warto umierać!
UsuńOj oszaleje ze szczęścia, fajowa siebie babka.
OdpowiedzUsuńTeraz może opisz swój sen.
Oj, nie, Kochana, za dużo psychodeli, nie chciałabym, żebyś się bała iść spać przeze mnie!
UsuńCo ty nie bój się
UsuńNie wiem dlaczego myślałam, że Jerzy = drzewo jakieś. No nie wiem, kurwa.
OdpowiedzUsuńJerzy Jeż.
UsuńDrzewo, słowo harcerza.
UsuńPan Jerzy musi być zajebisty:)
OdpowiedzUsuńBo świat Cie potrzebuje Digga!
I ja go trochę też :-)
Usuńani mi się waż Digga coś następnego z kostuchą kombinować, to po pierwsze. Po drugie - co tam z tym kierownictwem w Empiku? Odezwali się?
OdpowiedzUsuńani mi się waż Digga coś następnego z kostuchą kombinować, to po pierwsze. Po drugie - co tam z tym kierownictwem w Empiku? Odezwali się?
OdpowiedzUsuńDobrze, Mamo!
UsuńTo Saturn, Skarbie. Odezwali się, ale musiałam odmówić, bo jednak się przeprowadzam :c
nie wiem czemu mi się Empikol wkręcił, sorry. A to smuteczek :( :P
OdpowiedzUsuń