czwartek, 1 sierpnia 2013

List.

Kochana moja,
gdy piszę do Ciebie ten list, wyobrażam sobie deszcz miarowo stukający w szyby i rześkie, chłodne powietrze pachnące ostatnimi tchnieniami sierpniowego lata.
Przymykam na chwilę oczy, zanurzam się po czubek głowy w muzyce, rozciągam się wygodnie na podłodze i patrzę na cienie odbijające na ścianie.
Gdy piszę ten list, uświadamiam sobie jak wiele znaczę i że tej wartości nikt mi nie odbierze. Uśmiecham się do siebie i do Ciebie. Nie ma w tym uśmiechu szczęścia, radości, ale jest nadzieja, nadzieja, że pracą mogę osiągnąć wszystko.

Kochana moja,
przewertowywałam słowniki w poszukiwaniu znaczenia utraconych słów, aby w końcu dowiedzieć się, że nie muszę szukać ich w książkach, że one są we mnie, lekko przykurzone, ubrudzone, ale wciąż są. I choć dziura moja podziurawiona jest niczym wadliwa prezerwatywa, to wciąż ją mam, a wypełnianie jej ubytków to pouczające doświadczenie. 

Kochana moja,
gdy piszę do Ciebie ten list uświadamiam sobie, że jestem szczęściarą. Bo zawsze jest ktoś, kto przyniesie mi kawę przed ciężkim dniem, napisze miłe słowo, albo pojawi się choć na chwilę w środku nocy, gdy nie umiem spać. Otwieram oczy szeroko i widzę świat na nowo, fascynują mnie rozmowy, wspólna kreatywność, fascynują mnie emocje i te drobne uczucia przebiegające przez twarz niemalże niezauważalnie.

Kochana moja,
dziś jej śmiech wypełnił całą restauracyjną kuchnię, nogi zwisały uroczo z blatu, a gdy przy powitaniu rzuciła mi się na szyję, przemknęło mi przez głowę, że znamy się już pięć pięknych lat, nieco gorzkich na początku, ale cholernie uświadamiających. 

Kochana moja,
gdy piszę ten list do Ciebie uczę się na nowo medytować i słuchać siebie.

I mam nadzieję, że niebawem brakujące symbole powrócą na własne miejsce, a życie otworzy się w jeszcze bardziej niesamowity sposób.



M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz