Obudziłam się przed piątą rano, łydki miałam rozdrapane do krwi, w płucach uwięzły mi trzy tysiące nie do końca złapanych oddechów, a na poduszce było znacznie więcej włosów, niż powinno być.
Obudziłam się i poczułam to od lat nieobecne uczucie, jakbym miała zrobić coś złego, bardzo złego, co pociągnie za sobą wiele konsekwencji i kolejnych nieprzespanych nocy. Przemyłam twarz zimną wodą, łyknęłam kolejną porcję tabletek przeciwbólowych, pochodziłam boso po mokrej trawie, po czym wróciłam i skuliłam się we własnym łóżku splatając dłonie i pozwalając temu wszystkiemu wyjść.
Izolacja, szefowo, czas nauczyć się walczyć z własnymi instynktami.
Dlaczego jednak czuję, że moje ciało przestaje walczyć z tym, co je spotkało?
M.
Mój dzisiejszy sen ,to też cholerny koszmar ...:( W życiu nie chcę dożyć aby okazał się jakaś pieprzoną jawą .. to uczucie ..ech ..W snach najgorsze jest to , że czujemy wszytsko tak relanie ... ulga , ulga po przebudzeniu .Ulga i niedowierzanie i podejrzliwośc jakaś ..kurde !!! Nic nie żarłam przed snem , przysięgam !
OdpowiedzUsuńhttp://img543.imageshack.us/img543/3262/2s6q.jpg ;-)
UsuńA ja przed zaśnięciem myślałam o Gumisiach..
OdpowiedzUsuń