Zachciało się królewnie nosić sukienki po kostki, kurwa jego mać.
Wpadam do gabinetu dentystycznego o ową sukienkę się potykając, z miną mordercy patrzę na panią z rejestracji.
- Dzień dobry, pomocy, boli.
- Ojej...
Pani z rejestracji mierzy litościwym wzrokiem i rozkłada ręce, bowiem lekarz zawalony dzisiaj dzień ma. Facetem nie jest, na lesbę też mi nie wygląda, więc argument na głęboki dekolt odpada w przedbiegach. Udaje mi się wynegocjować jutro, dziewiątą trzydzieści.
- A do tej dziewiątej trzydzieści?
- Tabletki przeciwbólowe...
- Biorę.
- To może silniejsze...
- Też biorę.
- Ból przychodzi falami?
- Mhm.
- No ja naprawdę współczuję, ja bym pani pomogła, ale no, co ja mogę...
- A młotek na stanie pani ma?
Rozglądam się po dobrze znanym gabinecie dentystycznym i przypominam sobie dwie sytuacje: dziada, któremu przed wyrywaniem mi zęba zagrała z telefonu muzyczka z Ojca Chrzestnego oraz panią Małgosię, która wiedząc, że przed gabinetem zostawiam swoją godność i dorosłość i zamieniam się w przestraszonego dzieciaka, doskonale poprawiała mi humor, raz nawet założyła kocie uszy i robiła miau miau przed wierceniem. Tęsknię za panią Małgosią.
A co poza uczuciem wiecznej tęsknoty?
Nadal wypełniam przestrzeń dźwiękami. Siadam w gliwickim parku i uświadamiam, że boli mnie Polska. Że kocham ją, ale z daleka. Bez telewizji, bez ludzi wokół, bez tego wszystkiego. I doprawdy, nie wiem, jak to będzie, ale wierzę, że będzie dobrze.
Mądra dusza rzekła mi kiedyś, że cierpliwym może nazwać się człowiek, który całej tej pieśni jest w stanie wysłuchać od początku do końca. Moja cierpliwość zahacza zatem o masochizm, wszak całe życie broniłam się przed geniuszem tych dźwięków, a już kolejny raz przyłapuję się na spokojnym transie w rytm owych słów. Czasem trzykrotnym. To tak cholernie bliskie medytacji.
PS. B. na żarty wzięło.
- A pojedzie ktoś z Tobą do tego dentysty? Nikt? No a jakbyś zemdlała, czy coś? Pamiętaj, mówimy o Tobie...
Więcej wiary we mnie, ja tu się staram.
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz