Zasad są tysiące i miliony, większość stworzona po to, by je łamać, naginać, męczyć i olewać. Tak mówią na mieście. Są zaś zasady tak ważne jak dekalog, słowa Ryszarda z Klanu o czystych rączkach i zjedz mięso, a ziemniaki zostaw. Jedna z niezaprzeczalnie najważniejszych zasad mojego życia to: NIE WYCHODŹ Z DOMU BEZ SŁUCHAWEK, a kiedy tylko ową zasadę zdarzy mi się złamać - wszak pierdołą jestem i nic, co pierdołowate nie jest mi obce - żałuję tak gorzko, że żalem swoim mogłabym przepełnić kilka czar.
Na tenże przykład piątkowym wieczorem wracam z koncertu Beaty Królowej Polski i orientuję się boleśnie, że zabrałam z domu nie te słuchawki, które miałam wziąć. Słuchawki z laptopa bowiem są absolutnie niekompatybilne z nieśmiertelną Nokią. Wstyd, hańba, żenada, kompromitacja, frajerstwo, wracajcie do domu. Wracam. W asyście piekielnego żaru lejącego się z nieba modlę się o złoty deszcz i złagodzenie bolesności nachodzących mnie okazjonalnie. Limuzyna na Wieś, o Której Bóg Zapomniał podjeżdża wesoło, a w środku jak zwykle to samo po godzinie 22 - zapach śmierci i starych ludzi, kilku podpitych niefiltrowanym denaturatem jegomości, hipsterka w okularach swojej prababci i kierowca z sumiastym wąsem. Zajmuję wolne miejsce z daleka od epicentrum zapachów i przymykam lekko oczy z nadzieją na szybki powrót i prysznic. A potem drugi prysznic i dziesiąty też.
Owo przymknięcie powiek trwało jakieś dwadzieścia do trzydziestu sekund, obok mnie usadowił się zaś dziad starszy człowiek z moją jakże ulubioną manierą mlaskoparskania.
W sensie, że trochę mlaska, a trochę parska, takie tam wygibasy narządu gębnego.
Kieruję wzrok za szybę, co by nie stać się nagle towarzyszem rozmowy, bo o mlaskoparskających wiem jedno - to nigdy nie są dobrzy towarzysze rozmowy.
Karma, dziwko. Kilka mlaskoparsków zapowiada nadchodzące słowa.
- Życie jest ciężkie.
I tutaj dochodzimy do meritum - gdyby baba miała słuchawki, to nie słyszałaby, albo skutecznie udawałaby, że nie słyszy, a nikt nie miałby pretensji, gdyż i ponieważ człowiek w słuchawkach słyszeć nie musi.
Ale słuchawek nie było. Była tylko powolna śmierć i halucynacje z niedożywienia.
Mlaskoparskacz zyskał sobie trzeci człon i stał się mlaskoparskachrząkającym, jakby chciał zwrócić uwagę na swoje, jakże genialne w swej prostocie, słowa.
Powoli odwracam głowę i przytakuję lekko.
- Bardzo ciężkie, proszę pani.
- Mhm.
- Wie pani, w moich czasach (...mlask...), szacunek (...parsk...), młodzież! (...chrząk...), a dzisiaj to! (...parsk parsk parsk...)
Nie dyskutuję, wrzucam drobne partykuły, kiwam głową, zerkam w ciemności próbując zlokalizować, gdzież to się obecnie znajdujemy, widzę Itakę na horyzoncie, przepraszam, wstaję. Osobnik patrzy na mnie nieco zdziwionym i zawiedzionym wzrokiem, a z jego ust pada pytanie:
- Nie jedzie pani na Helenkę?
- Nie. To mój przystanek.
- W sumie to pani na dziołchę z Helenki nie wygląda.
Jak tak teraz o tym pomyślę, to wydaje mi się, że był to komplement mojego życia.
M.
KRÓLOWA SŁOWA wróciła!!
OdpowiedzUsuńBow down, bitches.
UsuńNiech no odkurzę swoją koronę z plastiku.
Tam plastik. Tombak co najmniej.
UsuńMniejsza o materiał, stuprocentowa sztuczność się liczy, aye?
UsuńNie wiem, cycki nawet jak są sztuczne, to są dobre. Koron to nie dotyczy?
UsuńA macałeś kiedyś sztucznego cycka? Nic przyjemnego.
UsuńTrzeba było założyć te słuchawki, schować drugi koniec w kieszeni i udawać że coś słuchasz:P Kto stwierdzi że nie:D
OdpowiedzUsuńJa raz trafiłam na takiego co mu nawet słuchawki nie przeszkadzały;/ Taki był upierdliwy że aż mi w książkę zaglądał żeby sprawdzić co czytam i dyskutował tak głośno że jak można czytać i słuchać muzyki jednocześnie. Chciałam go zagłuszyć muzyką ale w końcu się poddałam bo nie mogłam się skupić ani na jednym ani na drugim;/ Tylko cały czas słyszałam jego głos. Te 30 minut powrotu do domu to była chyba najgorsza wycieczka ever.
Albo udawać głucho- niemą ;)
Usuńhehhe ...to Ci dzidzio kumplimentum zasunął .
Ile tych pryszniców uskuteczniłas ?:D
Były trzy.
Usuńja wczoraj też miałam przygodę ze słuchawkami, to znaczy wzięłam je z domu ale jak się okazało w drodze powrotnej jedna się zepsuła i chcąc nie chcac słyszałam odgłosy z wnętrza komunikacji publicznej;]
OdpowiedzUsuńAła. Wyrazy współczucia. Zepsute słuchawki to mocno irytująca rzecz.
UsuńJa często spotykam tych zasysająco - cmokajacych ;) Niestety nie mam tyle cierpliwości i mówiąc stanowcze NIE poprawności politycznej, po prostu się przesiadam. Uciążliwą formą natręctwa autobusowego są także tzw.chojraki. Niezbyt dyskretne i wytrwałe próby podrywu przy "akompaniamencie" ciekawskich oczu innych pasażerów to jest to, co lubię najbardziej...
OdpowiedzUsuńJak każdy tygrysek :')
Usuń