poniedziałek, 24 czerwca 2013

Ku przestrodze.

Zasad są tysiące i miliony, większość stworzona po to, by je łamać, naginać, męczyć i olewać. Tak mówią na mieście. Są zaś zasady tak ważne jak dekalog, słowa Ryszarda z Klanu o czystych rączkach i zjedz mięso, a ziemniaki zostaw. Jedna z niezaprzeczalnie najważniejszych zasad mojego życia to: NIE WYCHODŹ Z DOMU BEZ SŁUCHAWEK, a kiedy tylko ową zasadę zdarzy mi się złamać - wszak pierdołą jestem i nic, co pierdołowate nie jest mi obce - żałuję tak gorzko, że żalem swoim mogłabym przepełnić kilka czar. 

Na tenże przykład piątkowym wieczorem wracam z koncertu Beaty Królowej Polski i orientuję się boleśnie, że zabrałam z domu nie te słuchawki, które miałam wziąć. Słuchawki z laptopa bowiem są absolutnie niekompatybilne z nieśmiertelną Nokią. Wstyd, hańba, żenada, kompromitacja, frajerstwo, wracajcie do domu. Wracam. W asyście piekielnego żaru lejącego się z nieba modlę się o złoty deszcz i złagodzenie bolesności nachodzących mnie okazjonalnie. Limuzyna na Wieś, o Której Bóg Zapomniał podjeżdża wesoło, a w środku jak zwykle to samo po godzinie 22 - zapach śmierci i starych ludzi, kilku podpitych niefiltrowanym denaturatem jegomości, hipsterka w okularach swojej prababci i kierowca z sumiastym wąsem. Zajmuję wolne miejsce z daleka od epicentrum zapachów i przymykam lekko oczy z nadzieją na szybki powrót i prysznic. A potem drugi prysznic i dziesiąty też.

Owo przymknięcie powiek trwało jakieś dwadzieścia do trzydziestu sekund, obok mnie usadowił się zaś dziad starszy człowiek z moją jakże ulubioną manierą mlaskoparskania.

W sensie, że trochę mlaska, a trochę parska, takie tam wygibasy narządu gębnego.

Kieruję wzrok za szybę, co by nie stać się nagle towarzyszem rozmowy, bo o mlaskoparskających wiem jedno - to nigdy nie są dobrzy towarzysze rozmowy.

Karma, dziwko. Kilka mlaskoparsków zapowiada nadchodzące słowa.

- Życie jest ciężkie.

I tutaj dochodzimy do meritum - gdyby baba miała słuchawki, to nie słyszałaby, albo skutecznie udawałaby, że nie słyszy, a nikt nie miałby pretensji, gdyż i ponieważ człowiek w słuchawkach słyszeć nie musi.

Ale słuchawek nie było. Była tylko powolna śmierć i halucynacje z niedożywienia.

Mlaskoparskacz zyskał sobie trzeci człon i stał się mlaskoparskachrząkającym, jakby chciał zwrócić uwagę na swoje, jakże genialne w swej prostocie, słowa. 

Powoli odwracam głowę i przytakuję lekko.

- Bardzo ciężkie, proszę pani.
- Mhm.
- Wie pani, w moich czasach (...mlask...), szacunek (...parsk...), młodzież! (...chrząk...), a dzisiaj to! (...parsk parsk parsk...)

Nie dyskutuję, wrzucam drobne partykuły, kiwam głową, zerkam w ciemności próbując zlokalizować, gdzież to się obecnie znajdujemy, widzę Itakę na horyzoncie, przepraszam, wstaję. Osobnik patrzy na mnie nieco zdziwionym i zawiedzionym wzrokiem, a z jego ust pada pytanie:

- Nie jedzie pani na Helenkę?
- Nie. To mój przystanek.
- W sumie to pani na dziołchę z Helenki nie wygląda.



Jak tak teraz o tym pomyślę, to wydaje mi się, że był to komplement mojego życia.

M.


13 komentarzy:

  1. KRÓLOWA SŁOWA wróciła!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bow down, bitches.

      Niech no odkurzę swoją koronę z plastiku.

      Usuń
    2. Tam plastik. Tombak co najmniej.

      Usuń
    3. Mniejsza o materiał, stuprocentowa sztuczność się liczy, aye?

      Usuń
    4. Nie wiem, cycki nawet jak są sztuczne, to są dobre. Koron to nie dotyczy?

      Usuń
    5. A macałeś kiedyś sztucznego cycka? Nic przyjemnego.

      Usuń
  2. Trzeba było założyć te słuchawki, schować drugi koniec w kieszeni i udawać że coś słuchasz:P Kto stwierdzi że nie:D

    Ja raz trafiłam na takiego co mu nawet słuchawki nie przeszkadzały;/ Taki był upierdliwy że aż mi w książkę zaglądał żeby sprawdzić co czytam i dyskutował tak głośno że jak można czytać i słuchać muzyki jednocześnie. Chciałam go zagłuszyć muzyką ale w końcu się poddałam bo nie mogłam się skupić ani na jednym ani na drugim;/ Tylko cały czas słyszałam jego głos. Te 30 minut powrotu do domu to była chyba najgorsza wycieczka ever.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo udawać głucho- niemą ;)

      hehhe ...to Ci dzidzio kumplimentum zasunął .
      Ile tych pryszniców uskuteczniłas ?:D

      Usuń
  3. ja wczoraj też miałam przygodę ze słuchawkami, to znaczy wzięłam je z domu ale jak się okazało w drodze powrotnej jedna się zepsuła i chcąc nie chcac słyszałam odgłosy z wnętrza komunikacji publicznej;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ała. Wyrazy współczucia. Zepsute słuchawki to mocno irytująca rzecz.

      Usuń
  4. Ja często spotykam tych zasysająco - cmokajacych ;) Niestety nie mam tyle cierpliwości i mówiąc stanowcze NIE poprawności politycznej, po prostu się przesiadam. Uciążliwą formą natręctwa autobusowego są także tzw.chojraki. Niezbyt dyskretne i wytrwałe próby podrywu przy "akompaniamencie" ciekawskich oczu innych pasażerów to jest to, co lubię najbardziej...

    OdpowiedzUsuń