czwartek, 20 czerwca 2013

Klątwa jakaś.


Prześladujecie mnie.

Jak na spowiedzi mogę Ci wyznać wszystkie grzechy, krętactwa, nagięcia i przegięcia, których się dopuściłam. Nie boję się już przyznać, że manipulację wyssałam wraz z mlekiem rodzicielki i przez lata korzystałam z niej, żeby zdobywać potrzebnych mi ludzi i rzeczy. Nigdy nie kryłam się z tym jakoś szczególnie, a mimo to obiekty poddawane tej niechlubnej technice nie sprawiały wrażenia, jakby przeszkadzało im to szczególnie mocno. 

Przychodzi jednak moment, kiedy - po pierwsze - trafia kosa na kamień, po drugie zaś - bilans szkód znacznie przewyższa bilans korzyści. Wtedy czas na zupy z Azji, jak to określa J, czyli asertywność, empatię i inne wieloskładnikowe procesy, które przejść ostatecznie trzeba, bo gdy kochasz, to nie manipulujesz, nie kręcisz, nie stwarzasz pozorów nieistniejącego. To nie jest łatwe, bo z założenia nie powinno być, ale wiesz, że masz cały arsenał środków, które pomogą Ci owe procesy uczynić możliwszymi do wypracowania.

W wieku dwudziestu jeden lat dorosłam w końcu do modlitwy. I choć do dziś nie potrafię Ci odpowiedzieć, czy Bóg istnieje, czy ma na imię Allah, Jehowa, czy to Ty sam jesteś swoim własnym bogiem, to wiem jedno - warto choć w myślach podziękować za rzeczy, które Cię spotykają, okazywać wdzięczność, szacunek, nie wstydzić się prosić o miłość i wsparcie. 

Wracam czasem do wieczorów, kiedy kilkanaście zdań wystarczyło, by kobieta prowadziła przez pół miasta za rękę prosto do swojego mieszkania i łóżka, szukając mocno spełnienia i chwilowych uniesień, a gubiąc po drodze cały szacunek do swojego ciała. Wracam do porannego bólu głowy i pustych oczu, do gorzkich słów przecinających powietrze i dziesiątek nieodebranych połączeń, do poczucia zawodu zapijanego kolejną szklanką whiskey, która owego poczucia wcale nie zatapiała, ale wynosiła na znacznie wyższy poziom. Nie odcinam starego grubą kreską, nie rzucam w otchłań zapomnienia, rzucam czasem okiem. Ku przestrodze, by więcej nie wracać, by pamiętać, że to spełnienie bardzo krótkotrwałe. 

Nie chcę autodestrukcji i bolesnych poranków. Chcę być dobrą kobietą, dobrym człowiekiem, dobrą żoną i najlepszą matką. Szczerości chcę. Nawet, jeśli nie jest kolorowa.

M.

3 komentarze: